Panowała ciężka zima.
Śnieg i mróz od wielu miesięcy trzymał.W lesie zwierzęta zamarzały z głodu, a ptaki jak lodowe sopelki wisiały na zmrożonych gałązkach drzew. Nic tylko śmierć i zagłada!
W domu Leona bieda aż piszczy. Brak drewna na opał, zimno w chałupie.
A czworo dzieci głodem przymiera. Matka jeszcze nie wróciła z miasta.
Miała przynieść zakupy do domu. Miała ugotować gorący żur z kiełbasą i jajkiem.Ale matki nie ma. Już tydzień jak poszła i nie wraca. Czyżby wilki ją zjadły? A może zbójcy napadli? A może zamarzła bidulka, albo w zaspie jakiejś ugrzęzła- martwił się Leon. Dzieci opatulił kocami, położył do łóżek. Rozpalił w piecu resztkami drewna i jakoś miło się zaraz zrobiło. Czeka i rozmyśla, co tu zrobić, żeby jakoś przeżyć tę zimę i wyzwolić świat od mrozu i śnieżyc…Czeka i czeka… martwi się….Dzieci śpią, myśli- pójdę jej poszukać . Nie mogła przecież tak przepaść bez śladu!
Włożył swoją zimową, nędzną kufajkę, filcoki obwiązał szmatami i słomą, żeby mu nogi nie zamarzły i poszedł. Jak tylko zaświta – wrócę do domu z żoną, postanowił. Idzie, idzie…. co krok postawi, to noga zapada mu się w zaspie śnieżnej. Podszedł pod górkę, a tu wiatr niemiłosierny smaga go po twarzy. Już opada z sił. Podszedł do lasu i zrobiło się nieco zaciszniej. Przysiadł na chwilę, żeby odpocząć.
Aż tu nagle wyrasta przed nim potężna postać. Kożuch na nim długi, bogaty, czapa futrzana, na nogach walonki. W ręku trzyma laskę, niby berło. Całe bowiem lśni od kryształowego lodu. Wygląda, niczym długi sopel wiszący na kalenicy jego domku. Twarz porysowana zmarszczkami, pokryta długą, siwą brodą.
– Kim jesteś, Panie? -Zapytał Leon dygocąc ze strachu i z zimna. I co tu robisz w samym środku lasu?
Ja jestem Dziadek Mróz. Przybyłem tu zza siedmiu mórz… Króluję na ziemi od lat. Skuję lodem cały świat! Lubię, gdy na ziemi dmie. W śniegu białe pola, wsie… Mieszkam w zamku z lodu więc siadaj ze mną, gdy masz chęć!Jeszcze bardziej przestraszył się Leon. Przecież widzi, że jest zima i czuje siarczysty mróz. Ale nie podda się! Przecież żonę musi odnaleźć i do domu wrócić, zanim słońce wstanie.
Już, już Staruszek odjeżdżał swoim pięknym , srebrnym wozem, gdy Leon nabrał odwagi oraz powietrza w płuca i zakrzyknął:
“Ej, Dziadku Mrozie, chcę przejechać się w twym wozie!”Na jego słowa, jak na jakie zaklęcie – wóz zatrzymał się.
Wsiadł Leon i nagle zrozumiał, że jedzie do dziwnej, zaczarowanej krainy. Nie czuł już tak silnego chłodu i mrozu, a podróż wydała mu się przyjemną przejażdżką.
– Co się stało kolego, że znalazłeś się w czasie burzy śnieżnej na tym pustkowiu? Spytał Dziadek Mróz, spoglądając nieco przyjaźniej w stronę Leona?
– Szukam swojej żony, która poszła do miasta na zakupy. Nie wróciła jeszcze, a w domu dzieci czekają.
– Pomagam zwierzętom w lesie, aby przetrwały mrozy i śniegi. Aby przeżyły zimę. Zwłaszcza małym zajączkom, które późno się urodziły i ciężko znoszą chłody. Chronię sarenki, wskazując im właściwe ścieżki, aby ich cienkie nóżki nie ugrzęzły w niebezpiecznych zaspach. Ptakom wskazuję miejsce na nocleg.
Pomogę też tobie i twojej rodzinie. Jestem samotnym starcem. Od lat tułam się po świecie. Nie mam zbyt wielu przyjaciół.
Teraz dopiero ujrzał Leon, że starzec pod swym płaszczem ukrywa zwierzęta, chroniąc je od mrozu.
– Ostatnio jedna kobieta błąkała się po lesie. Ciągnął dalej jegomość. Niemalże zamarzła. Dobrze, że natknąłem się na nią, jak wracałem z Północy. Zabrałem ją do domu, żeby odpoczęła i moją wnuczką się zajęła.
Moja żona- to Wichura chłodem wieje, ciągle hula! zimna wiedźma- śniegiem dmie całe noce, całe dnie! Serce mi zlodowaciało, kiedy od Północy wiało ale patrząc na Twe troski kraje mi się w drobne paski. Hej, zajączki, hej, kicaski! biegiem mknijcie do tej wioski! Tam dzieciątek gromadka czeka na ojca i Dziadka! Hej, sarenki, siostry śmigłe! spójrzcie na tę piękną jodłę tam, za górką z lewej strony stoi mały dom bielony W swym królestwie mam Wnuczeńkę, Śliczną, cudowną Oleńkę. Jej serduszko jest z piernika, jak miód słodki ze słoika. Ona nigdy się nie złości. Ona nigdy się nie gniewa Tylko tańczy,tańczy, tańczy… tylko śpiewa, śpiewa, śpiewa…. Gdy na świecie białe płatki zawirują wokół chatki – pocałunki śle Śnieżynka – Oleńka dzieciom , co śpią już w pierzynkach. Na wspomnienie o swej wnusi- Dziadek Mróz pomagać musi.
Wyrzekłszy te słowa potrząsnął berłem i wóz zatrzymał się jak na wezwanie.
Oczom Leona ukazał się piękny zamek z lodu , do którego prowadziła droga usłana płatkami śniegu. Płatki były tak białe i delikatne, że przypominały kwiaty róży, która latem kwitła w jego ogrodzie.
– Jestem w zaczarowanej krainie- pomyślał Leon, a moje dzieci czekają tam na mnie i na swoją matkę! Jak ja się stąd wydostanę?
– Nie martw się Leonie- powiedział nagle Dziadek Mróz, jakby słyszał jego myśli.
Wchodząc do pałacu, Leon oniemiał, zobaczywszy tam swoją żonę, czytającą bajki Śnieżynce- Oleńce . Bardzo delikatnej dziewczynce o bladym policzku, niebieskich, długich włosach i błękitnych oczach.
– Basieńko moja! – zawołał. Ale Śnieżynka podbiegła do niego i cienkim głosikiem powiedziała:
– Bardzo panu dziękuję, że mogłam poznać tak ciepłą, radosną mamę. Smutno mi czasem, gdy moja mamusia hula po świecie. Ja tęsknię za nią bardzo, bardzo…sami rozumiecie.
– Czy już możemy wracać do domu? Spytał Leon, gdy tylko uściskał swoją żonę.
-A nie lepiej będzie Wam tu z nami? Zagadnął pytająco Dziadek Mróz. Macie wszystko, czego dusza zapragnie!
Dziadku Mrozie, odwieź nas do naszej chaty! Tam jest nasz świat bogaty. Nasze dziatki wciąż czekają. Jutro wszakże Nowy Rok! Czy zdążymy, nim zapadnie zmrok?
Na wasze zawołanie- niech się tak stanie! Zawołał radośnie staruszek. Wsiedli wszyscy do zaczarowanego wozu i pomknęli poprzez śnieżną krainę.
Śnieżynka – Oleńka zatrzymała wóz przed chatką. Bardzo chciała poznać się z dzieci gromadką.
A w domu – jakie cudeńka! Razem z dziećmi bawią się zwierzęta. Zajączki słodyczami częstują, sarenki obiadek gotują. W chacie ciepło i schludnie, wszyscy bawią się cudnie. Tylko mały jeżyk wtulił się w poduszkę, miał ochotę na sen, więc przymrużył oczka.Wzięła stęskniona mama swe dzieci w ramiona, podbiegli razem do Leona. Moje skarby kochane, uścisnąć Was muszę.
Dziadku, Dziadku, twoja to sprawka, twoje to czary? Zawołała Śnieżynka – Oleńka.
To nie czary! Dziadek dba o nas w lesie, a my chętnie innym pomoc niesiem. Bo lubimy pomagać, zwłaszcza dzieciom- powiedziały pośpiesznie zajączki, trochę niegramatycznie. A sarenki tylko pokiwały uszkami w potakiwaniu.
-Chodźcie do mnie miłe dzieci! – Zawołał staruszek.
Najcenniejszy dar już macie. Dlatego od tej pory, niczego nie może zabraknąć wam w chacie.
Nie zaznacie biedy, głodu. I z Nowym Rokiem potrząsnął znów swoim lodowatym kosturem. Na środku chaty pojawiła się nagle zaczarowana skrzynia.
Tyle było radości i śmiechu i zabawy. Maja, Zuzia, Szymek i Borysek niejedno by Wam opowiedzieli o tych i o innych sprawach, które przeżyli tej nocy.
Nagle niby za sprawką czarodziejskiej różdżki zniknął wóz srebrem zdobiony, zniknęła piękna Śnieżynka, a także Dziadek Mróz.
Może pojechali szukać Wichury?
Janina Halagarda, 15.12.2015
Piękna opowieść. Oleńka zapewne zachwycona.
A tak to bywa, że kto serce dobre ma , tego szczęście spotka 🙂
Pozdrawiam gorąco 🙂
Jeszcze nie czytałam wnuczce. Zobaczymy, jak to odbierze 🙂
Piękna bajeczka.
Sama czytałam ją z zapartym tchem.
Wnusia może być szczęśliwa.
Pozdrawiam.
Piękna zimowa bajka. Pozdrawiam.
Janeczko, czarodziejko wyczarowałaś wspaniałą bajkę. Dobroć zawsze popłaca.
Wspaniałych, Radosnych Świąt w Rodzinnej atmosferze.