Po niedzielnym pobycie w kościele poczułam się, jak ostatnia grzesznica! Jestem osobą wierzacą, ale wiadomo, że każdy tam jakieś grzeszki ma…Jeden jest na nie bardziej uwrażliwiony, a inny nie. Ale przecież przykazania Boże każdy katolik znać powinien, jesli się uważa za takowego- nie wspomniając już o przykazaniach kościelnych. Czasami zdarzają mi się wyjazdy za granicę i nie zawsze jest możliwość skorzystania z niedzielnej mszy.A czasem zdarzy się, że trzeba posiedzieć w kościele nawet dwie godziny! Nie jestem dewotką, ale tak mi się właśnie przytrafiło. Najpierw nabożeństwo do Serca Jezusowego, potem katecheza a potem jeszcze msza z kazaniem. Dawniej byłam tak zajęta obowiązkami domowymi, wychowywaniem dzieci i pracą, że chodziłam na szóstą rano, zanim maluchy wstaną! No co? Przecież nie było samochodu- to miałam je brać 3km ze sobą?
Rezultat tego jest taki, że oni teraz do kościoła nie chodzą, tylko od wielkiego dzwonu. Ale mam nadzieję, że ich dobrze wychowałam i teraz w dorosłym życiu nie mogę już podejmować za nich decyzji.
To co mnie tak w tym kościele zbulwersowało? Już od dawna, nie od dziś obserwuję następującą sytuację:
Pamiętam, że na niedzielnej mszy- tylko kilka osób zwykle szło do komunii swiętej i była to normalna sytuacja. Oczywiście, w okresach światecznych szło dużo ludzi-nie mówię, że wszyscy. I było to normalne. A teraz? Czy zauważyliście, że co niedzielę, niemal wszyscy uczestnicy mszy świętej przyjmują komunię ? Czyli Pana Jezusa, deklarując tym, że mają serca czyste jak łza!
Ja sobie siedzę w tej ławce (rzadko w ławce siedzę, lubię stać na dziedzińcu- przecież na dziedzińcu latem msze są odprawiane!) i normalnie mam poczucie, że jestem jakaś gorsza…bo nie poszłam do komunii, jak inni. Siedzę w tej ławce i aż się boję ludzkich spojrzeń…czuję się, jak ostatnia grzesznica! Ale przecież nie dla ludzkich spojrzeń tu przyszłam, tylko ,żeby z Bogiem porozmawiać. Wiem, że mogę porozmawiać w domu, ale ostatnio hip- hopu tylko słucham w domu, więc w kościele posłucham muzyki kościelnej i przemyślę sobie pewne rzeczy. A jednak spojrzenia są!
Mieszkam w świętym mieście u wrót klasztoru Rydzyka, więc naród taki pobożny, czy zmieniły się jakieś zasady?
Pamiętam jedną wypowiedź nieżyjącego już polityka, który uważał się za katolika , a mówił: Ja do spowiedzi chodzę na Wielkanoc, a do komunii cały rok!
No właśnie. Niektórzy chodzą do komunii świętej cały rok: bo wypada chodzić do komunii,
bo inni widzą,bo prezes chodzi, to ja też muszę. Można być w wolnym związku i do komunii chodzić.. Do spowiedzi wcale już nie trzeba chodzić.I ładnie teraz chodzić do kościoła, no to chodzą wszyscy, bo takie czasy.
A dawniej- nie chodzili, (bo ma dobrą pracę i nie chce się narażać partii!). Mąż na wysokim stanowisku, więc dzieci ochrzczone na wsi- u teściowej, żeby koledzy nie wiedzieli.
A ja widzę, że ten partyjny, co niby w Boga nie wierzył- stoi co niedzielę teraz pod ołtarzem i do komunii chodzi. No tak, na pewno się nawrócił ! Wolno mu, przecież o wolność walczyliśmy.
Kiedy byłam młoda, zapracowana, obiecywałam sobie,że jak będę na emeryturze, to częściej będę chodziła do kościoła. Niestety lenistwo wzięło górę. Siedzę w domu i do kościoła chodzę tylko w niedzielę.Ostatnio miałam okazję rozmawiać z księżmi. Zeszło na temat uczestnictwa we mszy świętej w tygodniu. Żadnych wyrzutów mi nie robili. Kochaj Boga- swym życiem dawaj świadectwo wiary. Niejednokrotnie zdarza się , że ci którzy codziennie chodzą do kościoła, są gorsi od tych niedzielnych.
A jeśli chodzi o komunię świętą , to też się zastanawiałam , czy ze mnie taka grzesznica? Fakt ,że przyjęcie Eucharystii dodaje mi siły, mogę wtedy góry przenosić ( oczywiście w przenośni). Ale, by przyjąć Pana Jezusa, należy być godnym Jego przyjęcia.