Dzisiaj mija 27 lat od wybuchu reaktora w Czarnobylu.
Pamiętam doskonale te chwile, jako młoda mama miałam wtedy dwie małe córeczki-( 3 i 2 letnią dziewczynkę).
O wybuchu nie wiedziałam nic.
Nie podawano żadnych wiadomości w radiu, ani w telewizji.
Dzieci bawiły się na „świeżym” powietrzu, gdyż pogoda dopisywała.
Spacerowałyśmy po parku, podziwiając pierwsze kwiaty i słuchając ptasiego śpiewu.
Dziewczynki zrywały pierwsze stokrotki i przynosiły mi z pełnym podziwem piękna budzącej się do życia przyrody.
I tak przez kolejne trzy dni- nie wiedzieliśmy nic! Żadnych informacji…
Pierwszego maja nawet w małym miasteczku, gdzie mieszkałam zorganizowano pochód pierwszomajowy.
Większość zaangażowanych osób radośnie brało w nim udział.
Dumnie maszerowali w pochodzie, dzierżąc w dłoniach sztandary z czerwonymi barwami, także z biało- czerwonymi.
Tego dnia było słonecznie i gorąco, zakwitły już nawet bzy. Pachniało dookoła. Jednym słowem- raj na ziemi!
Byłam zajęta dziećmi i nie brałam udziału w manifestacji pierwszomajowej. Przebywałam wtedy na urlopie wychowawczym, więc nie obawiałam się, że mnie zwolnią z tego powodu z pracy.
Po południu wybrałam się z dziećmi do mojej przyjaciółki na lody i na huśtawkę. Nie było jeszcze takich pięknych placów zabaw dla dzieci, jak dzisiaj- a koleżanka miała w ogrodzie huśtawkę dla dzieci .Nie miała swoich, ale kochała wszystkie i zawsze mogłyśmy tam spędzić wspólnie czas.
Wieczorem dotarła do mnie wiadomość od sąsiadki: „Ty lepiej weź dzieci i idź do szpitala, podają jod .” A po co, przecież mam dzieci zdrowe…’To nic nie wiesz? Elektrownia atomowa wybuchła w Czarnobylu”.
Poszłam więc do szpitala, gdzie podano moim dzieciom jod.
Tu się życie zakończyło 27 lat temu!
Miałam dwa latka i na ten czas przypadają moje pierwsze wspomnienia. Moja mama była w ciąży z siostrą. Pamiętam jod, przez lata przypominałam sobie ten smak, dziś już wspomnienie wyblakło. Pamiętam ten pierwszy (a może nawet jedyny) mój w życiu pochód pierwszomajowy, na który poszłam chyba z dziadkiem. Miałam chorągiewkę. Katastrofy się zdarzają, karygodne było za to trzymanie w tajemnicy przed ludźmi tej informacji.
zawzięcie kłóciłam się wówczas z pewnym słuchaczem Wyższej Szkoły Wojsk Chemicznych, który twierdził, że nie ma absolutnie zagrożenia a jeśli w powietrzu coś jest to jest to taki sam jod, jak nad morzem. Nie wiem, czy tak im kazano wprowadzać w błąd cywilów czy sam w to wierzył.
Miłego weekendu!
O to chodzi, karygodne było trzymanie w tajemnicy informacji. A nawet- informowano błędnie, że nie ma zagrożenia. Po latach ludzie się zastanawiają, skąd tyle poronień, tyle chorób… Czy to nie ma nic wspólnego?
Wielu rzeczy nie wiemy i nie będziemy wiedzieć, niestety- informacje o katastrofach są zwykle zafałszowane .