Obudził mnie dziś wcześnie wesoły, przeciągły gwizd szpaczy i promienie słońca przeciskające się poprzez szpary niedomkniętej żaluzji. Otwieram okno, a na przydomowym modrzewiu tłum szpaków dyskutujących o tym, gdzie urządzić sobie domek na tegoroczny sezon. Po krótkiej, szczebiotliwej naradzie rozpoczęły sprzątanie w starych budkach.Naśladując głosy wszelakiego ptactwa leśnego, można by sądzić, że to już maj….I jeszcze to słońce!
Nie zastanawiając się długo otworzyłam garaż i wyjechałam moją ukochaną, starą, wysłużoną, czerwoną hondzią na zewnątrz.
Problem w tym, że już czerwieni niemalże nie widać!
Cała bowiem pokryta jest grubą warstwą”przedwiośnia”- okolicznych dróżek, którymi mój ukochany kluczył w poszukiwaniu wiosennych przygód.
Ale cóż- trzeba się zabrać do pracy, wszak dziś mam zaproszenie na przegląd mojego pojazdu, a i ubezpieczenie aż się prosi o uregulowanie wpłaty.
Tak więc wzięłam się ostro za kąpiel mojego piątego dziecka.
Jak dobrze wstać, skoro świt! Wyjść na świeże powietrze, na wiosenne słońce. Nie włączam radia,bo towarzyszy mi świergot pierwszych zwiastunów wiosny- szpaków! Błyszczą im piórka w słońcu, przekrzywiają swoje dziobki i nadziwić się nie mogą: Ojjjjjjj! Ojojojojjjjj! Fiu! fiu, fiu, fiuuuuuuuuuu! Gwiżdżą przeciągle ponad moją głową.A modrzewie już puszczają się! Niedługo całe staną w zieleni.
Z takimi myślami i optymizmem myję mój kochany samochodzik. Nagle sąsiadka odrywa mnie od pracy.
-Cześć! Mówi z uśmiechem. A gdzie ty się dziś tak śpieszysz? Minus dwa jest na termometrze. Nie zamarznie ci ta piana na aucie?
Ach, te wiosenne porządki!
No i masz ci babo placek!