Listopad
Samotny listopad
we mgle szarej tonie,
bez wyrazu, makijażu,
w posępnej zadumie.
Sennie snuje się przez ranek,
słonkiem w południe błyśnie,
a już czernią stoi ganek,
już marzeniem pryśnie…
Gołe drzewa stoją w polu,
ponuro w oddali,
już ostatnie, drżące listki
puściły w świat z żalu.
Pies przyciszył głos, przy budzie
zatrwożony siedzi.
Deszczem dudni, chłód-
i mama
w domu trzyma dzieci.
Starsza pani się wyrzekła
codziennych spacerów.
Pyszny sernik znów upiekła,
choć nie je deseru.
Poszedł wreszcie w odwiedziny,
do Andrzeja, Katarzyny.
Rozbłysnął światłami,
tupnął obcasami!
Nastroił skrzypeczki,
śpiewał pioseneczki.
Jadł, pił, tańczył i swawolił
do białego rana.
Zakochał się w pląsie,
zapomniał o dąsie.
Potem pomalutku
zapomniał o smutku.
Janina Halagarda